Niechybnie dobroczynność pochodzi od greckiego słowa philanthopia, które oznacza także życzliwość, ale już podmiotowe philànthropos znaczy tyle, co osobę kochającą ludzkość. Niemniej jednak to dopiero w XIX wieku działalność filantropijna nabrała bardziej racjonalnego charakteru przez co nie ograniczała się tylko do akcji rozdawniczych czy do wspierania pomocą najbliższego sąsiada bądź kuma. Wraz z rozwojem kapitalizmu, w tym zwłaszcza przemysłu i nieobwoźnego handlu, a więc z migracją ludności ze wsi do miast, także do innych krajów rosła potrzeba zinstytucjonalizowania akcji charytatywnej.
W Królestwie Polskim już w 1814 roku z inicjatywy hrabiny Zofii Zamoyskiej z Czartoryskich powstało Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności mające za cel budowę przytułków i opiekę medyczną nad ubogimi. Nieco później, w 1836 roku z projektem ustawy rządowej wystąpiło do władz rosyjskich nobilitowane środowisko płockie. Jednak dopiero w 1881 roku ustawa ta została zatwierdzona przez rząd carski nadając Płockiemu Towarzystwu Dobroczynności sankcję prawną. O ile bowiem pierwsze lata działalności coraz liczniejszych na ziemiach polskich organizacji filantropijnych miały charakter bardziej towarzyski, gdzie bale dobroczynne, opieka paliatywna i kwesty przykościelne zastępowały częstokroć bezpośrednie oddziaływanie, o tyle po odwilży politycznej 1905 roku nastąpiła dalsza demokratyzacja stosunku do najuboższych. W nowocześniejszym wydaniu na pierwszy plan akcji charytatywnej wysuwała się bowiem praktyka prowadzenia tanich kuchni dla ubogich, szkolnictwa początkowego i zawodowego, w tym kursów dokształcających, a później także ochronek dla dzieci. Po I wojnie światowej również duchowieństwo katolickie zrozumiało, że do dzieła społecznej odnowy moralnej i duchowej należy apostolsko zaktywizować zazwyczaj bierny laikat świecki. W 1922 roku papież Pius XI w encyklice Urbi arcano dei nakreślił nowe definicje i zadania dla Akcji Katolickiej, gdzie miała się realizować nowa współpraca i współdziałanie świeckich katolików z hierarchicznym Kościołem w życiu społecznym. Na gruncie polskim, w 1930 roku, na poznańskim kongresie episkopalnym duchowieństwo polskie powołało do życia scentralizowaną Akcję Katolicką, z osobnym statutem konstytucyjnym i klauzulą zatwierdzoną przez nowego papieża. Na czele tej formacji ideowej stanął biskup katowicki Stanisław Adamski (†1967), a z ramienia świeckich prezesem Naczelnego Instytutu został wojewoda poznański Adolf Bniński (†1942). W odpowiedzi na apel poznański i w obliczu kryzysu gospodarczego, w następnym roku, płoccy filantropi przekształcili swoje dotychczasowe stowarzyszenie w Katolickie Towarzystwo Dobroczynności „Caritas” z siedzibą w Płocku i z wydziałami zamiejscowymi w dekanatach parafialnych. Na czele nowego towarzystwa stanął sufragan płocki Leon Wetmański (†1941), któremu między innymi asystowali późniejszy szambelan papieski Eugeniusz Płoski (†1944), ziemianin ciechanowski oraz Stanisław Żółtowski (†1944), hotelarz płocki. Jako organizacja pozarządowa „Caritas” nie dostawała żadnych dotacji publicznych i finansowała się jedynie ze składek członkowskich i darowizn osób nie tylko mentalnie wspierających działalność dobroczynną, a na odezwy i apele władz towarzystwa odpowiadali zarówno zamożni obywatele jak również polskie banki i zakłady produkcyjne – cukrownie, gorzelnie, przetwórnie czy nawet browary.
W pierwszych latach działalności nacisk kładziono przede wszystkim na erygowanie po parafiach nowej organizacji, na zajęcia formacyjne oraz na doraźną pomoc żebrającym i głodującym, najczęściej ofiarom kryzysu gospodarczego. Podczas wstępnych kursów charytatywnych organizowanych między innymi w Płocku, Pułtusku, Radzanowie n/Wkrą czy w Krasnem pod czujnym okiem duszpasterzy propagowano idee miłosierdzia i dokształcano przyszłych kierowników jak również ich zaplecze organizacyjne do pracy społecznej na rzecz ubogich. W początkowym okresie, w większych miastach także Mazowsza Płockiego działały Sekcje pomocy ubogim i głodującym, które w czasie kryzysu ofiarowywały bezrobotnym i żebrzącym tanie kuchnie inteligenckie, bony jałmużnicze, noclegownie i schroniska dla bezdomnych. W prace bieżące na równi ze świeckimi angażowali się i duchowni, począwszy od sióstr parafialnych przez III-ci zakon św. Franciszka tzw. tercjarzy po członków organizacji społecznych z Akcją Katolicką na czele. Szczególną aktywność w zakresie miłosierdzia chrześcijańskiego przejawiały Katolickie Stowarzyszenia Kobiet i Młodzieży Polskiej Żeńskiej. W Krasińcu, takie Stowarzyszenie Żeńskie pod patronatem proboszcza w Krasnem zakładając Kółko Dobroczynności Chrześcijańskiej tylko w ciągu jednego roku otoczyło opieką w miejscowej ochronce 11-cioro dzieci w wieku od 6-ego do 14-ego roku życia na odchodne podarowując im po kilka par butów, ciepłych trykotów, pończoch i swetrów, w tym z własnej pracy - koszule, sukienki i fartuszki, a nawet palta. W czasie corocznego „Tygodnia Miłosierdzia” w stowarzyszonych parafiach odprawiano nabożeństwa z miłosiernym kazaniem, urządzano wieczornice i połączone z kwestą akademie charytatywne. W równie cyklicznym „Dniu Chorych” członkowie kół dobroczynnych darowywali potrzebującym leki i naturalia w postaci własnoręcznie uszytej, względnie zreperowanej odzieży zimowej, także tej osobistej, a w gotowiźnie lub częściej w naturze pozyskane od okolicznych ziemian podstawowe artykuły żywnościowe.
Najbardziej dynamicznie w rozwoju dobroczynności rozwijał się na północnym Mazowszu dekanat mławski i ciechanowski. W samej Mławie, na początku 1935 roku powstała agenda Caritasu, której od samego początku przewodniczył prezes Dekanalnej Akcji Katolickiej Wincenty Czarnecki (†1945), a dyrektorką Biura została niezmordowana samarytanka mławska inżynierowa Szykierowa. W następnym roku, zapobiegliwy prezes ufundował mławskiemu Caritas własną siedzibę w samodzielnej kamienicy przy ulicy Przeskok, gdzie urządzono tanią kuchnię dla ubogich, gdzie odbywały się między innymi „święcone” dla najbiedniejszych. Do najbardziej palących problemów z jakimi przyszło się borykać nowemu ruchowi należała walka z zawodowym żebractwem. W samym tylko mieście z tego niecnego procederu utrzymywało się blisko 150-iu tzw. „dziadków”, którzy w każdą sobotę falangami chodzili od domu do domu, od sklepu do sklepu prosząc o wsparcie i jałmużnę. W wyniku zorganizowanej akcji Caritasu w ciągu pierwszego roku udało się prawie całkowicie zerwać z tą przykrą praktyką poprzez umieszczanie na witrynach sklepowych białych tabliczek z czerwonym, ale przemyślanym napisem: „Nie wolno żebrać – płacimy na Caritas”. Do akcji uświadamiającej włączyła się także policja państwowa, która odstawiała niemiejscowych żebraków do ich parafii, a tych, którym pozwalała zostać skierowywała na bezpłatne obiady do taniej kuchni, gdzie mogli nadto skorzystać z doraźnej pomocy odzieżowej i licznych zapomóg. Również w ramach ogólnopolskiej akcji pomocy zimowej dla ubogich organizowanej przez miejscowy Komitet Powiatowy wolontariusze „Caritasu” kwestowali po domach i przy cmentarzach, rozdawali nową i zreperowaną ciepłą odzież ochronną, dostarczali najuboższym kosze opału i kartofli na zazwyczaj srogą zimę. Uroczyście także obchodzono dzień patrona miłosierdzia chrześcijańskiego św. Wincentego a Paulo urządzając ubogim nabożeństwo, wspólne śniadanie na którym zaopatrywano ich w nową, często samodzielnie uszytą bieliznę i polecając usługi szewca, który w ten dzień reperował im obuwie za darmo. Podobnie postępowano w dniu chorego przeznaczając cierpiącym lekarstwa, zaś obłożnie chorym ofiarowywując doraźną pomoc lekarską, a nawet hospitalizację w miejskim szpitalu. Co roku sprawozdając się ze swej działalności mławska Caritas wykazywała statystycznie wpływy i rozchody. Na te pierwsze składały się dobrowolne składki członkowskie i jednorazowe ofiary pieniężne, także darowizny w naturze, a odpowiednio na wydatki koszty związane z zakupem żywności, opału i odzieży, zapomogami, prowadzeniem i wyposażaniem kuchni, remontami domu i obrotem kancelaryjnym, w tym z propagandą, tabliczkami, drukowaniem bloczków, ulotek i afiszy. Oprócz tradycyjnych form pozyskiwania funduszy, mławska Caritas często uciekała się do mniej publicznych przedsięwzięć dobroczynnych. I tak na przykład co roku w dworku państwa Płoskich w Pszczółkach Górnych, powiecie ciechanowskim swoje nieśmiałe jasełka przedstawiała najmłodsza dziatwa, która poprzez przedstawienia tzw. żywe obrazy wcielała się w bliskie sercu postacie biblijne, w tym w „Mędrców ze Wschodu” lub w mniej lubianego „Króla Heroda” oczywiście kolędując na rzecz ubogich rówieśników.
W pobliskim Ciechanowie, Katolickie Stowarzyszenie Dobroczynności Caritas rozpoczęło swoją działalność z początkiem kwietnia 1936 roku pod przewodnictwem prezesa Jana Żurakowskiego (†1955). Na gruncie ciechanowskim pierwszą, naglącą potrzebą stało się zlikwidowanie zawodowego żebractwa wśród dzieci. Idąc za wskazówkami płynącymi z ośrodka płockiego starano się ten problem rozwiązać poprzez polecanie zamożniejszym rodzinom stałego dożywiania ulicznej gawiedzi. W ramach opieki nad chcianymi dziećmi w Domu Katolickim, tuż przy farze założono ochronkę, którą z poświęceniem oddano do użytku składając ich losy w ręce doświadczonej ochroniarki - Jadwigi Gembickiej. W nowym przytulisku natychmiast opiekę znalazło 34-ro dzieci w wieku od 4-ech do 6-iu lat, którym w godzinach od 10-tej do 15-tej oferowano 2 posiłki, a najuboższym również i bieliznę. Przed każdym Bożym Narodzeniem urządzano tradycyjną „choinkę” w czasie, której dzieci pokazywały czego się nauczyły w ochronce śpiewając kolędy, deklamując wiersze i tańcząc krakowiaka, a Św. Mikołaj ku uciesze zgromadzonych rozdawał im łakocie, wiktuały i odzież, w tym fartuszki i chusteczki do nosa. Początkowo, niewielkie zainteresowanie kolejną akcją dobroczynną w mieście skłoniło sygnatariuszy „Caritasu” do szukania nieskładkowych źródeł dofinansowywania swej działalności. W grudniu 1936 roku zorganizowano więc kwestę uliczną i zaraz potem loterię fantową z produktami dostarczonymi przez okoliczne ziemiaństwo, które zakończyły się całkiem niemałym przychodem. W następnych latach niski budżet Caritasu sukcesywnie zasilały także wejściówki na przedstawienia amatorskie urządzane w Domu Parafialnym, gdzie zdolnościami aktorskimi popisywali się kolejni kursanci z pobliskiej szkoły rolniczej w Sokołówku. W pomocy bezpośredniej nie zabrakło także instytucji publicznych, które jak Spółdzielnia Mleczarska czy Cukrownia Ciechanowska dostarczały potrzebującym odpowiednią ilość mleka i opału węglowego. Dzięki tej ofiarności wolontariusze Caritasu mogli stale utrzymywać przy życiu 20-cia najbiedniejszych rodzin oraz corocznie wysyłać świąteczne paczki żywnościowe do kolejnych 50-ciu najbardziej potrzebujących. Z upływem kolejnych lat członków Caritasu przybywało, przybywało też składek członkowskich, a więc budżet coraz częściej zamykał się superatą.
Posumowywując się w sprawozdaniu rocznym za rok 1938 Katolickie Stowarzyszenie Dobroczynności „Caritas” wykazywało, że w diecezji istnieje 59 Wydziałów Parafialnych z 2136-ma stałymi i niestałymi członkami, w tym 412-oma osobami aktywnie zaangażowanymi w dzieła miłosierdzia, z czego 1960-iu darczyńców comiesięcznie płaciło składki członkowskie, które sumując się z darami w naturze dawały przychód w wysokości 36.190 złotych polskich. Budżet w takiej wysokości zapewniał opiekę nad 1936-oma ubogimi. Jeśli wyłączyć z tej sumy przychody samej tylko Mławy, które opiewały na kwotę ponad 6.000 złotych to dawało się prosto wyliczyć, że miłosierdzie mławskie kosztowało tyle, co mniej więcej 1 kg czystego, ówczesnego złota. Pozostając pod urokiem tego soczystego porównania rodzi się niebanalne pytanie: czy tak naprawdę miłosierdzie chrześcijańskie da się przeliczać w tej walucie, w takim choćby i dziś parytecie? Na szczęście odpowiedzi na tego typu pytania pozostają zawsze ponadczasowe.
Studia Mazowieckie, Rok IX/XXIII, Nr 2, 2014, str. 121-127