„[…] Zróbmy wysiłek, aby statek cały przybił do brzegu.” 1
Michał Ignacy Bojanowski urodził się dnia 23 lutego 1865, we wsi Włóki, w powiecie płockim, w dzierżawionym przez ojca majątku ziemskim. Chrzest przyjął w kościele parafialnym w Daniszewie, w obecności rodziców chrzestnych – Franciszka i Albiny Świętochowskiej, dożywotnich posiadaczy Kośnik Kaplicznych2. Znaczący wpływ na jego osobowość miało środowisko, w którym dorastał. Rodzice – Paulin (†1899) i Julia z domu Świętochowska (†1879) - wychowywali go w duchu poszanowania tradycji chrześcijańskich i narodowych. W czasie Wiosny Ludów, ojciec – wówczas niespełna 19-letni młodzian - przekroczył nielegalnie kordon graniczny i przyłączył się, jako ochotnik do powstania wielkopolskiego. Matka zaś wpajała mu prawdy życiowe motywując słowami: „Synu wiesz, jak cię kocham, ale wolałabym żebyś nie żył, niżbym miała się dowiedzieć, żeś popełnił jakiś czyn nieuczciwy”3.
Pierwsze nauki pobierał w domu rodzinnym. Po ukończeniu dziewiątego roku życia, w 1874, wstąpił do klasy wstępnej gimnazjum filologicznego w Płocku, które skończył przeciętnie zdaną maturą. W dorosłym życiu lata te wspominał raczej niechętnie, gdyż zbiegły się one w czasie z okresem największej rusyfikacji na ziemiach polskich. Władze szkolne prześladowały tak w szkole jak i na stancji nie tylko za samo mówienie, ale nawet za czytanie książek po polsku. W odruchu buntu młodzież nieśmiało chwytała się prób samokształcenia. Spontanicznie organizowała tajne kółka i komplety, gdzie nadal czytała polskie książki i pisma, z których czerpała wiedzę o historii ojczystej. Z przedmiotów w gimnazjum młody Michał najlepiej lubił nauki ścisłe, w tym zwłaszcza matematykę i fizykę, jednak poznawał je nazbyt teoretycznie.
Wkrótce po maturze, w 1884, został studentem nauk przyrodniczo-rolniczych Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa w Puławach. W czasie studiów zbliżył się do demokratycznego odłamu młodzieży. Podobnie, jak w gimnazjum organizował odczyty popularyzatorskie, zakładał „lotne” czytelnie, kolportował książeczki ludowe. Młody Bojanowski poważnie traktował studia spędzając długie godziny w bogato wyposażonej bibliotece puławskiej. W wolnych zaś chwilach oddawał się swym ulubionym pasjom tj. wiejskiemu bytowaniu w pobliskich dworach i wycieczkom po okolicznych wioskach. Z wypraw tych często wracał ze spostrzeżeniami, z którymi nie sposób było nie podzielić się na forum studenckim. Z czasem wnikliwość ta pozwoliła mu nawiązać stały kontakt z kołami studenckimi na Uniwersytecie Warszawskim.
W styczniu 1887, powstał z ramienia Ligi Polskiej tajny, studencki Związek Młodzieży Polskiej zwany popularnie Zetem. Od samego początku Bojanowski stał się jego członkiem i gorącym entuzjastą. Krok ten związał go na całe życie z obozem narodowym, w nie mniejszym też stopniu przyspieszył jego dojrzewanie polityczne.
Kiedy, w połowie 1887, wybuchły strajki studenckie, przystępował właśnie do swych egzaminów końcowych. Świadectwa ukończenia szkoły jednak nie otrzymał, gdyż został z niej relegowany za hardą i nieprzejednaną postawę wobec inspektora-pułkownika4.
W dwa lata później, wiosną 1889, po odbyciu praktyki rolniczej, wraz z Władysławem Płoskim i Antonim Hemplem, wydzierżawił donację5 we wsi Wrogocin, w powiecie płockim. Niedawni koledzy z ławy szkolnej założyli spółkę i zorganizowali postępowe gospodarstwo rolne na zasadach spółdzielczych. Wspólnie z robotnikami rolnymi pracowali w polu i w obejściu sprawiedliwie dzieląc się wypracowanymi zyskami. Równolegle z pracą fizyczną rozpoczęli akcję kulturalno-uświadamiającą. Mianowicie, nawiązali współpracę z okolicznymi nauczycielami szkół powszechnych, którym dostarczali zakazane przez zaborcę książki. We własnym zaś majątku, założyli tajną szkółkę polską, w której nie dość, że sami wykładali, to w naukach kultywowali patriotyzm i mowę ojczystą. Jeden z naocznych świadków tej „komuny” wspominał, że: „Lekcje odbywały się w dużym salonie dworu wrogocińskiego. Używano do nauki legalnych wydawnictw, poza tym jednak odbywało się równolegle uświadamianie narodowe, gdzie już rzeczy nazywano po imieniu. Przychodzące do dworu dzieci chowały skrzętnie swoje książki i kajety pod ubraniem. […] W przeciągu roku nie było już analfabetów. Stosunek do służby był również nadzwyczajny. Niestałym robotnikom płacono to samo zimą, co i latem, argumentując, że jednako trzeba żywić się latem jak i zimą. Prawo popytu i podaży na rynku pracy nie miało tu zastosowania. Gospodarze wrogocińscy, chcąc dać wyraz swego zaufania do ludności, nie używali zupełnie zamków. Cały ich dobytek był stale otwarty. […] Również i wydajność pracy nie pozostawiała niczego do życzenia, mimo, że nie stosowano specjalnego nadzoru.”6. Taki stan rzeczy zaniepokoił nieprzychylne nowinkom środowisko ziemiańskie, które sprokurowało donos do władz. Wkrótce nastąpiła rewizja, po czym wytoczono im dochodzenie administracyjne. Po procesie, w grudniu 1891, podsądni zostali aresztowani i wyrokiem sądu osadzeni na pół roku więzienia w twierdzy pietropawłowskiej w Petersburgu.
Po powrocie z więzienia, Bojanowski osiadł na stałe w przejętym od ojca majątku Klice, w powiecie ciechanowskim. Ojciec dobra te nabył od szwagra swego Faustyna Mościckiego, który na świat wydał późniejszego prezydenta RP – Ignacego7. Jeszcze w tym samym, 1892, Michał ożenił się z Jadwigą z Rudowskich, córką ziemianina i przyjaciela rodziny Tadeusza, dziedzica majątku Rumoka pod Mławą. Z małżeństwa tego powołanych na świat zostało pięciu synów – Jan (†1973), Stanisław (†1959), Tadeusz (†1979), Szymon (†1940) i najmłodszy Michał (†1975) oraz trzy córki – Jadwiga, Maria i Zofia.
Na początku następnego roku, wstąpił do nowej, tajnej formacji ideowo-politycznej zwanej Ligą Narodową, z ramienia, której został niebawem członkiem tajnego Towarzystwa Oświaty Narodowej. Począwszy od 1899, wraz z żoną Jadwigą, zakładał w gminie tajne szkółki, ochronki dla dzieci oraz przemycał przez pruską granicę, a następnie kolportował książki i druki, w tym krakowskiego „Polaka”8. Proceder ten ułatwiały mu częste podróże, które odbywał choćby z powodu uczestnictwa w tajnych zjazdach Ligi, później także Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego.
Pierwsze lata pobytu „na własnym” nie były łatwe. Pod czujnym, kilkuletnim zresztą nadzorem władz, praca społeczna i narodowa nie mogła być intensywna, a na pewno już nie jawna. Nie mniej jednak ograniczenia te nie powstrzymały go od pracy nad podniesieniem własnej kultury rolnej. Do działania zaś wziął się po cichu, niejako od kuchni, z pozytywistycznym zapałem krok po kroku stawiając na nogi własne - nieco podupadłe gospodarstwo rolne. Wdrażając u siebie konieczne reformy nie ustawał nad ich propagowaniem wśród małorolnych sąsiadów, dzięki czemu cieszyć się miał powszechną sympatią i poważaniem. Z biegiem lat za taką właśnie postawę przylgnęła do niego opinia wzorowego gospodarza-Polaka. Wolny od uprzedzeń, tak znamiennych dla konserwatywnego środowiska ziemiańskiego, stale przekonywał o potrzebie kształtowania postaw obywatelskich. Na zebraniach kół porad sąsiedzkich postulował konieczność walki z powszechnym na wsi analfabetyzmem. Zawsze służył dobrą radą, przykładem i powoli z roku na rok stawał się dla wielu przewodnikiem duchowym, niejako mężem opatrznościowym. Wszystkie te przymioty kwalifikowały go do pełnienia funkcji społecznych, w tym najpierw do roli pełnomocnika gminnego. Pokrótce, praca ta ograniczała się do inicjatyw nad ulepszaniem dróg, prenumerowaniem pism popularyzatorskich, zakładaniem nowych szkół powszechnych. Jako zapobiegliwy gospodarz nabył w powiecie ciechanowskim dwa majątki: Jarluty Małe i Lipę, na których później osadził swych dwóch najstarszych synów.
W 1902, założył pierwsze w okolicy kółko rolnicze pod nazwą „Spółka Handlowa Łączność”, czerpiąc przy tym wzory z nieco tylko wcześniejszych, ale podobnych inicjatyw Gabriela Godlewskiego, zasłużonego ziemianina ziemi kieleckiej9.
Wcześniej, bo jeszcze w 1897, został sygnatariuszem programu Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego, które po 1905 stało się organizacją ledwie na wpół jawną. Wspomagał nową partię nie tylko swą pracą, ale i nierzadko własnymi środkami finansowymi.
Prawdziwy jednak przełom przyniosła dopiero przegrana przez Rosjan wojna na Dalekim Wschodzie (1904-05). Naraz okazało się, że imperium rosyjskie było chorym, źle rządzonym, niewydolnym organizmem państwowym. W obliczu oznak słabości, w państwie wybuchły masowe strajki. Najpierw wystąpili uciskani chłopi, później równie źle traktowani robotnicy, a nawet wśród szlachetnie urodzonych dominowały nastroje powszechnego niezadowolenia. Ci, ostatni zaś, żądali reform administracyjnych i własnej reprezentacji we władzach legislacyjnych.
W przeciwieństwie do reszty państwa na ziemi ciechanowskiej strajki rolne były rzadkością. Częściej natomiast wysuwano postulaty wolności prasy, zgromadzeń i języka oraz autonomii dla b. Królestwa Polskiego. Wiosną 1905, Bojanowski wprowadził do ksiąg i urzędowania język polski rugując w gminie oficjalny rosyjski. W odwecie władze skazały go na wysoką karę pieniężną, a nawet nakazały opuszczenie kraju. Zagrożony aresztowaniem, w pośpiechu, latem, wyjechał za granicę, do Paryża, by już jesienią na mocy carskiej amnestii wrócić bez przeszkód w strony rodzinne. Niedługo jednak przyszło mu cieszyć z powrotu, bezczynnie przyglądać się biegowi zdarzeń. Jeszcze grudniu tego roku, stanął na czele delegacji kierowników kół Towarzystw Oświaty Narodowej i zorganizował w Warszawie uroczysty przemarsz z Dworca Gdańskiego pod Filharmonię Narodową na tzw. Wiec Włościański, pierwszy tego typu w zaborze rosyjskim. Powodzenie tej akcji skłoniło organizatorów do następnych, śmielszych już wystąpień. Nieopatrznie rzucone na wiecu hasło - spolszczenia urzędów - właśnie w Ciechanowskiem trafiło na podatny grunt i w kilkanaście dosłownie dni przez aklamacje przyjęte zostało w miejscowych sądach i urzędach gminnych. Uchwała ta ponownie rozsierdziła zaborcę, zaś na organizatorów posypały się nowe represje. Natychmiast, ogłoszono w guberni stan wojenny, a aresztowanych sędziów, ławników, wójtów, pisarzy gminnych przewieziono pod silną eskortą do więzienia w Płocku. W obliczu zaistniałych okoliczności, w lutym 1906, Bojanowski podjął się interwencji u samego gubernatora płockiego. Akcja ta spotkała się z przychylnością władz gubernialnych i zakończyła się zniesieniem nadzwyczajnych praw i „wielkoduszną” amnestią.
Z kolei jeszcze w lipcu tego roku, został wybrany, jako członek do Rady Nadzorczej Polskiej Macierzy Szkolnej. Siłą rzeczy teraz jeszcze silniej patronował zakładaniu w powiecie nowych placówek oświatowych, śmielej też wspierał inicjatywy już istniejące, w tym ze środków własnych średnią szkołę handlową w Mławie.
W 1907, ziemia mazowiecka wybrała go na posła do II-giej Dumy rosyjskiej, gdzie dał się poznać, jako wybitny orędownik sprawy polskiej. W Kole Polskim głosował zazwyczaj zgodnie z posłami polskimi, choć w sprawach pomniejszych, posiadał niekiedy zdanie odrębne. Działalność ta musiała go jednak wiele kosztować, bo kandydatury swej do III-ciej Dumy już nie postawił, uznając pracę na miejscu za pożyteczniejszą.
Na ziemi mazowieckiej zaś działo się aż nadto. W 1907, powołano do życia Centralne Towarzystwo Rolnicze z siedzibą w Warszawie. Ciało to niejako z urzędu zjednoczyć miało pod wspólnym mianem liczne i rozproszone w Królestwie Polskim kółka rolnicze. W Płockiem inicjatywa ta szybko znalazła wielu zwolenników i gorących propagatorów.
Wpływy Okręgowego Towarzystwa Rolniczego w Ciechanowie rozeszły się aż na trzy, sąsiednie powiaty. Bojanowski, jako przewodniczący Wydziału Kółek Rolniczych zajął się organizowaniem instruktażu rolniczo-hodowlanego, w tym kursami prowadzenia gospodarstwa rolnego i domowego, pogadankami o tematyce rolnej oraz propagowaniem przedstawień i wystaw sprzętu rolniczego. Z drugiej zaś strony czynnie włączył się w organizowanie „ruchomego” uniwersytetu ludowego, którego wykłady - często nawet kilkumiesięczne - odbywały się m.in. w Sokołówku i Chruszczewie. Nierzadko przedsięwzięcia te skutkowały powstawaniem nowych kółek rolniczych. Do 1913 Bojanowski założył w sumie 47 takich placówek (15 – w powiecie ciechanowskim, 26 – w mławskim i 7 – w przasnyskim). Wszystkie za jego namową korzystały z prenumerat pism gospodarskich („Przewodnicy Kółek”) i popularyzatorskich („Gazeta Świąteczna”, „Zorza”). Po latach tak wspomniał te zebrania pewien przypadkowy jego uczestnik: „Wyszedł na środek chłop z grubym, sękatym kijem i wygłosił taką oto mowę: Moi Panowie! Namówiliście mnie, żebym meliorował swą kwaśną łąkę, co ma trwać lat parę, zanim będzie skutek. Ja się do tego wziąłem, a moi sąsiedzi schodzą się patrzeć, wydziwiają i śmieją się ze mnie. Ja się uparłem i będę robił do końca. Jeżeli mi się nie uda, to przyjdę do was, panowie, porachować się z wami za to, żeście mnie wystawili na pośmiewisko. Ale, jeżeli skutek będzie dobry – tu zwrócił się w stronę, gdzie siedzieli jego sąsiedzi – to, widzicie ten kij; tym kijem wszystkim wam, co się ze mnie teraz śmiejecie, grzbiety wyłoję. Jakże się wówczas zacny Michał śmiał serdecznie! – To twardy chłop – mówił do mnie. Ale nie masz pojęcia, co on się, biedaczysko, za tę łąkę od sąsiadów wycierpi. Widać było jak się cieszy z góry, że tego chłopa czeka chwila triumfu”10. O podobnych lokalnych przedsięwzięciach Bojanowski niejednokrotnie opowiadał na posiedzeniach Gubernialnego Towarzystwa Rolniczego, gdzie zabierał głos, jako przedstawiciel swego okręgu.
Po kilku latach pracy w powiecie nadszedł czas by spróbować sił na szerszym polu. W grudniu 1910, został członkiem Rady Głównej, organu doradczego przy Centralnym Towarzystwie Rolniczym. Obradowano właśnie nad nową ustawą zasadniczą, a konkretnie nad zasadami zmian w regulaminie organizacyjnym. Bojanowski opowiadał się za demokratycznym projektem Pana Puławskiego, który gotów był poprzeć „bez zmian bądź za pewnymi zmianami”11. Sam projekt - poddany następnie pod głosowanie - przeszedł większością głosów, choć nie otrzymał należnej sankcji wykonawczej. W zamian za to przyjęto kompromisowy wniosek Pana Fudakowskiego, który określał, że „Regulamin C.T.R pozostaje na rok 1911 niezmieniony, lecz na wszystkie zebrania odczytowe C.T.R mają wstęp bezpłatny tylko członkowie Wydziałów, ci członkowie Tow. okręgowych, którzy wykupili 5-cio rublowe roczne bilety wejścia; T-wa okręgowe otrzymają pewną niewielką ilość bezpłatnych kart wejścia do rozdania zgłaszającym się mniej zamożnym członkom”12. Na kolejnym posiedzeniu, w marcu 1911, po ożywionej dyskusji nad § 11 ustawy wprowadzono nową kategorię członków zwyczajnych jednakże bez dawania im czynnego prawa wyborczego. Na zebraniu tym powołano również władze naczelne: nowego wiceprezesa i sekretarza, członków Komitetu i ich zastępców oraz delegatów do Komisji Rewizyjnej. Do tego ostatniego kolegium dokooptowano z 29 głosami poparcia także Bojanowskiego. Następne posiedzenie Rady, jeszcze w grudniu tego samego roku, ujawniło dalszy rozdźwięk między członkami na tle subsydiowania poszczególnych Wydziałów przez instytucje państwowe. Bojanowski zaproponował, aby pobierać 5 % od sumy subwencji rządowych dla zakładów doświadczalnych i przekazywać do dyspozycji Komitetowi. Był przekonany, że Wydział Naukowo-Doświadczalny niewiele straci na tej operacji - w preliminarzu na rok następny planowano zamknięcie budżetu znaczną przewagą dochodów nad rozchodami. Wniosek ten przeszedł zaledwie jednym głosem i wywołał prawdziwą „burzę” wśród delegatów. Samo zaś głosowanie Zarząd Wydziału Nauk Doświadczalnych potraktował jednak serio i in corpore podał się do dymisji. Na szczęście już na następnym zebraniu, w marcu 1912, sprawę rozstrzygnięto polubownie - kwestionując zasadność głosowania i konieczność podejmowania wyprzedzających działań bez dobrowolnej zgody subsydiowanych instytucji. Sprawdziwszy się w roku poprzednim, także na tym posiedzeniu, Bojanowski powołany został 112 głosami do Komisji badającej prawidłowość sprawozdania rachunkowego Komitetu C.T.R..
Nieco wcześniej, bo jeszcze w 1905, walnie przyczynił się do powstania pierwszej w regionie korporacji rolniczej pod nazwą Syndykat Rolniczy S.A. z siedzibą w Ciechanowie i oddziałem zamiejscowym w Przasnyszu. Będąc długoletnim członkiem Zarządu stał się ojcem chrzestnym jego późniejszych sukcesów.
Następnie, na rok przed wojną, w 1913 zainicjował równie udane przedsięwzięcie inwestycyjne. Mianowicie, został współzałożycielem, a następnie przewodniczącym Kasy Pożyczkowo-Oszczędnościowej w Ciechanowie. W nieco tylko innym wydaniu, Kasa ta nawiązywała do wcześniejszych doświadczeń dr Franciszka Stefczyka w Krakowskiem13.
Przedsiębiorczość Bojanowskiego widoczna była nie tylko w realizacji własnych pomysłów czy w powielaniu zaczerpniętych wzorów. Równie korzystne okazało się współuczestnictwo w dobrze prosperujących spółkach handlowych. Od 1899, w Ciechanowie istniało Towarzystwo Wzajemnego Kredytu, powołane do życia przez środowisko ziemiańskie i patrycjat miejski dla pohamowania praktyk lichwiarskich. W sprawozdaniu za rok 1913 stowarzyszenie liczyło 736 udziałowców z kredytem do spłacenia na ogólną wartość 662 050 rubli. W strukturze społecznej wśród wierzycieli zdecydowanie przeważał element mieszczański (81%) nad teoretycznie liczniejszym rolniczym (19 %). Na zebraniu ogólnym, w marcu 1914, Bojanowski, jako członek Rady, popierał rozwiązanie ustanawiające na przyszłość zebrania pełnomocników zamiast ogółu członków. W toku dalszej debaty wniosek ten upadł, wzbudził jednak pewne zaniepokojenie, co do możliwości zebrania statutowego quorum na następnym wyznaczonym już posiedzeniu. W dwa lata później, na kolejnym ogólnym zebraniu, doszło do jeszcze istotniejszego przesilenia. Tym razem kością niezgody stały się wybory do nowego Zarządu. Kiedy kandydaci zarekomendowani przez Radę w tajnym głosowaniu przepadli, Bojanowski i pozostali jej dotychczasowi członkowie, którym mandat właśnie wygasał, gremialnie odmówili przedłużenia swych kadencji ze względu na arbitralny ich zdaniem wybór nowych władz spółki. Z odejściem kół kojarzonych z ziemiaństwem Towarzystwo nabrało jeszcze bardziej mieszczańskiego charakteru.
Pierwsza wojna światowa wybuchła raczej niespodziewanie, w pełnym słońcu i w środku żniw. Do lipca 1915, przebieg działań wojennych na ziemi płockiej w zasadzie nie odbiegał od ogólnie przyjętego. W większych miastach wojska rosyjskie stacjonowały krótko, miasta zaś najczęściej przechodziły z rąk do rąk. Kolejne, zmieniające się władze wojskowe działały zazwyczaj łupieżczo i raczej tymczasowo. W sytuacji ogólnej niepewności, ludność cywilna nie pozostawała bierna i spontanicznie organizowała się w miejscowe komitety obywatelskie.
W listopadzie 1914, zawiązał się w Płocku pod przewodnictwem rosyjskiego gubernatora Fullona – Gubernialny Komitet Obywatelski, którego członkiem-założycielem został także Bojanowski, jako przedstawiciel powiatu mławskiego. Przynależność tą jednak należałoby tłumaczyć symbolicznie, gdyż powiat ten zajęty przez wojska niemieckie nie mógł pełnić żadnych funkcji społecznych. Niebawem, Komitet uznany w Warszawie za prawomocny, mógł podjąć się swych obowiązków tj. niesienia pomocy poszkodowanym przez działania wojenne. Nie mniej sam ciężar tej opieki spocząć miał na barkach przedstawicieli komitetów szczebla powiatowego i gminnego. W Ciechanowie zadaniu temu podołać miał działający od grudnia Powiatowy Komitet Obywatelski z siedzibą w Domu Towarzystwa Rolniczego.
Opieka społeczna nie ograniczała się jedynie do bezpośrednich działań komitetów. W pierwszych miesiącach wojny, szczodrość okazywały zarówno osoby prywatne jak i instytucje społeczne. Na przykład Syndykat Rolniczy w Ciechanowie przez kilka miesięcy rozdzielał pomiędzy potrzebujących środki żywnościowe i zboża siewne nadesłane transportem z Komitetu Pomocy Wielkiej Księżny Tatiany14.
Sytuacja polityczna radykalnie zmieniła się w roku następnym. Wojska niemieckie w sierpniu 1915 wyparły Rosjan za na linię Bugu i Narwi. Sama wojna jednak nie była jeszcze rozstrzygnięta. Okupant niemiecki chcąc pozyskać sympatię polskiego rekruta próbował najpierw „zagrać” na antyrosyjskich nastrojach. Kiedy zaś metoda ta nie przyniosła skutku, władze po raz pierwszy wyszły naprzeciw oczekiwaniom polskim. W styczniu 1916, generał-gubernator wydał rozporządzenie o ordynacji wyborczej do związków komunalnych zwanych później sejmikami powiatowymi. W przeciągu zaledwie kilku miesięcy, powstały zręby iluzorycznego samorządu terytorialnego, w tym także i na ziemi płockiej.
W połowie roku, w Mławie ukonstytuował się związek powiatowy z przedstawicieli trzech powiatów: mławskiego, ciechanowskiego i przasnyskiego. Delegatem z Ciechanowa został Michał Bojanowski, jako ziemianin z Klic. Po wyborach, prace podjęły utworzone przy sejmiku komisje: finansowo-budżetowa, rolniczo-drogowa, kolejowa, szkolna, zdrowia publicznego i ubóstwa, które notorycznie niedofinansowane nie przejawiały jednak większej aktywności. Z tak funkcjonującą samorządnością nie sposób było się pogodzić, a na pewno już nie wywołała ona w społeczeństwie pożądanego entuzjazmu.
W dniu 5 listopada 1916, sprzymierzeni monarchowie ogłosili akt utworzenia z ziem odebranych „panowaniu rosyjskiemu […] samodzielnego państwa z dziedziczną monarchią i ustrojem konstytucyjnym”15. Pomimo usiłowań władz w kierunku wywołania wystąpień z podziękowaniami, ogólnie przebieg uroczystości miał charakter raczej chłodny, wręcz oficjalny. Na terenie mławsko-przasnysko-ciechanowskim, Bojanowski na skutek uchwały Międzypartyjnego Koła w Warszawie przeprowadził akcję, aby ze strony polskiej akt ogłoszenia manifestu „niepodległościowego” przyjęto biernie. Akcja ta została przeprowadzona sprawnie i osiągnęła pełny sukces propagandowy.
Niepowodzenia na froncie zachodnim i nadal gwałtowny „głód” rekruta zmusiły państwa centralne do dalszych ustępstw. Pod koniec 1917, utworzone zostały polskie, naczelne władze państwowe. W październiku, powstała Rada Regencyjna, która do czasu objęcia władzy przez króla bądź regenta, nominalnie sprawować miała najwyższą władzę w państwie. W grudniu zaś, za jej przyzwoleniem powstał pierwszy rząd polski, rozpisano też wybory do Rady Stanu, namiastki polskiego parlamentu. Na razie ordynacja nie przewidywała wyborów bezpośrednich, kandydatów na członków miały wystawiać sejmiki i rady miejskie. Nad prawidłowością głosowania w Ciechanowskiem osobiście czuwał Bojanowski pełniąc rolę okręgowego komisarza wyborczego.
W miarę przedłużania się wojny akcja samopomocy społecznej także nabierała rozmachu. W przełomowym 1915, po likwidacji dotychczasowych komitetów obywatelskich, nowe władze okupacyjne zezwoliły na działanie radom opiekuńczym i podkomitetom poznańskim. W marcu następnego roku, środowiska te na wspólnej konferencji podzieliły się strefami wpływów. Na terenach okupacji niemieckiej i austriackiej mogły działać wyłącznie miejscowe i powiatowe rady opiekuńcze.
W Ciechanowie, powstała Rada Opiekuńcza Powiatu Ciechanowskiego, która w większości składała się z członków byłego Komitetu Obywatelskiego. Na zebraniu założycielskim, w dniu 12 stycznia 1916, wybrany został skład Rady, ta zaś z kolei wyłoniła z siebie Zarząd z przewodniczącym Józefem Choromańskim (†1925) i zastępcą Michałem Bojanowskim na czele. Powiadamiając Radę Główną o tym fakcie, członkowie kolegialnie zwrócili się o wyasygnowanie, co miesięcznej kwoty 12 000 rubli wsparcia na cele humanitarne. Rada Powiatowa prowadziła akcje, które można by zasadniczo podzielić na: ogólno-filantropijną i ukierunkowaną na opiekę nad dziećmi. Ta ostatnia polegać miała na utrzymywaniu sierot i półsierot w specjalnie przystosowanych do tego schroniskach. Osobno, tworzono ochronki, które dawały schronienie dzieciom pozbawionym opieki przez pracujących rodziców. Ogółem instytucji filantropijnych w powiecie było aż osiem, z czego połowa w samym tylko Ciechanowie. Nadzwyczajną frekwencją i zainteresowaniem cieszyło się specjalne biuro pośrednictwa, które dawało ustne wskazówki, redagowało pisemne prośby oraz pośredniczyło u władz „w sprawach dla mieszkańców przykrych jak to podatków od biednych pogorzelców, kar, pomocy dla uchodźców, itp.”16. W zakresie pomocy materialnej, miejscowe Rady prowadziły 4 schroniska, które dawały przytułek i wychowanie 141 dzieciom. W Ciechanowie działała jedyna w powiecie ochronka, do której uczęszczało średnio 50 dzieci. Nie zapomniano też o opiece nad starszymi wydając im zapomogi pieniężne i dary w naturze. Najczęściej pomoc ta sprowadzała się do rozdawania ubrań, zapewniania pomocy lekarskiej i utrzymywania darmowych, publicznych jadłodajni. Największe jednak koszty pochłaniały schroniska, na które wydawano ponad 77 % ogólnych przychodów. Na zyski zaś składały się przede wszystkim dotacje z działu handlowego Syndykatu Rolniczego, ale także w znacznym stopniu subwencje z Rady Głównej i zaciągane pożyczki. Zazwyczaj jednak wpływy równoważyły rozchody, przy czym utrzymanie rad miejscowych pokrywały w większości dochody z procentowego udziału w monopolu cukrowym, węglowym i solnym.
W ogóle sprawa zysków kapitałowych z monopoli poróżniła spokojny jak dotąd Ciechanów. Stało się to na skutek osobistych starań drobnych sklepikarzy, którym nie w smak były zyski Syndykatu Rolniczego z hurtowej sprzedaży artykułów spożywczych. W zaślepieniu swym doszli nawet do wniosku, że za taki stan rzeczy odpowiada Rada Opiekuńcza, bo jest rzeczniczką interesów wielkiej własności „i wskutek tego ma na względzie przede wszystkim interesy Instytucji rolniczej, jaką jest Syndykat”17. W tym, jak i w pozostałych zarzutach, przytaczane argumenty mijały się jednak z prawdą. Mianowicie, sami sklepikarze nadużywali swych praw i częstokroć odsprzedawali zakupione towary z dwukrotnym niemal zyskiem. Aby ukrócić podobne praktyki, Rada Opiekuńcza, zobowiązała Syndykat do prowadzenia własnej sprzedaży detalicznej bez względu na mniej lub bardziej obiektywne trudności aprowizacyjne. Z drugiej zaś strony podjęła próby utworzenia na miejscu sklepu kolonialnego, który zbywałby produkty spożywcze po przyzwoitych cenach. Niestety, Warszawski Związek Stowarzyszeń Spożywczych zakomunikował, że nie zamierza „w najbliższym czasie otwierać Oddziału w Ciechanowie, gdyż do chwili obecnej w okręgu tym jest zbyt mało stowarzyszeń spożywców, aby mogły one zapewnić Oddziałowi obrót, niezbędny do pokrycia kosztów handlowych”18.
Pierwszą i od razu masową akcją, w jaką przyszło zaangażować się nowej Radzie był udział w kweście „Ratujcie Dzieci”. Do czuwania nad jej przebiegiem utworzono komisje powiatowe i parafialne oraz podkomisję odczytową i ofiar. Bojanowski działając w kilku z nich aktywnie wspierał działania popularyzatorskie, zwłaszcza odczyty propagandowe. Sam kwestując nie pozostawał bierny na los poszkodowanych dziatek. Postawa ta znalazła swój wyraz w sprawozdaniu Komisji Wielkiej przy Radzie Głównej w Warszawie, która wymieniła Bojanowskiego w gronie najhojniejszych darczyńców kwesty19.
Jeszcze w tym samym, 1916, z inicjatywy ostatniego, czynnego Zarządu i za zgodą generał-gubernatora wznowiła działalność – Polska Macierz Szkolna. Celem jej stał się dalszy rozwój szkolnictwa powszechnego. W gminie Regimin, powiatu ciechanowskiego, Bojanowski, jako długoletni jej pełnomocnik, założył 10 nowych placówek oświatowych szczebla podstawowego. Uznanie, jakie zdobył na tej niwie, skłoniło władze samorządowe do powołania go, w dwa lata później, na stanowisko przewodniczącego Okręgowej Rady Szkolnej.
Działania wojenne nie przerwały działania Okręgowego Towarzystwa Rolniczego w Ciechanowie. Bojanowski nadal prezesował Wydziałowi Kółek Rolniczych. Od października 1915 na zebraniach w Ciechanowie i Mławie zabiegał o środki na Radę Opiekuńczą i na akcję „wieś miastu”, protestował jak inni w sprawie rekwizycji bydła, wspierał projekty podwyższenia płac służbie dworskiej i zaopatrywania jej w tańsze produkty rolne oraz ubrania. Nie mniej chętnie głos zabierał w sprawie ordynacji wyborczej do przyszłego sejmiku mławskiego. W przeszło rok później, latem 1917, władze rolnicze, oburzone nadużyciami przy sprzedaży poza kontyngentem trzody chlewnej do Niemiec, powołały go do nadzwyczajnej komisji mięsnej. Formułując swe wnioski końcowe podzielił opinie większości jej członków, że obrót mięsem i jego wywóz zagranicę zubaża zapasy krajowe, a co za tym idzie godzi w podstawy bytu przeciętnej rodziny polskiej. Stanowisko to zrozumiałe z moralnego punktu widzenia, nie miało jednak łatwego przełożenia na praktykę dnia codziennego. Dopiero na początku listopada 1918, sytuacja uległa daleko idącej poprawie. W ciągu ledwie jednego posiedzenia, Zarząd zlecił komisji dostaw bydła zawiesić swe czynności i nie wysyłać więcej kontyngentów w głąb Niemiec.
Tymczasem, w samym Centralnym Towarzystwie Rolniczym, od dłuższego już czasu dojrzewała myśl powołania instytucji dla ratowania i niesienia pomocy właścicielom ziemskim poszkodowanym przez działania wojenne. W Ciechanowskiem, sprawą tą zajął się Bojanowski, jako delegat Wydziału Tymczasowej Samopomocy. Począwszy od 1916, na zebraniach kół sąsiedzkich apelował do ziemian i dzierżawców o samo opodatkowanie się. W ślad za apelem postulował, aby wysokość jednorazowej składki na pomoc pogorzelcom kształtowała się od 25-iu do 50-iu kopiejek od morga (0, 56 ha) posiadanej ziemi. Od obowiązku, tego mieli zostać zwolnieni jedynie poszkodowani i majątki o areale mniejszym niż 84 ha. W kilka miesięcy później, kiedy było już jasne, że apel został podjęty, Wydział Samopomocy przekształcił się w Związek Ziemian i powołał własny Zarząd, Radę Nadzorczą oraz Komisję Rewizyjną.
Na początku października 1918 państwa centralne, uznawszy wojnę za przegraną, poprosiły wreszcie o rozejm. Deklaracja ta, stała się sygnałem, dla co bardziej zniecierpliwionej i bojowo nastawionej młodzieży polskiej do radykalniejszych wystąpień przeciw okupantowi. W większych miastach bojówki Polskiej Organizacji Wojskowej rozpoczęły opór od ogłoszeń wzywających do wstrzymania kontyngentów i dostaw aprowizacyjnych. Niebawem, podjęły się niebezpieczniejszych zadań, w tym akcji dywersyjnych z bronią w ręku. W Ciechanowie, po jednej z nich - zgładzenia znienawidzonego powszechnie kierownika ekspozytury śledczej Filczka - doszło do represji niemieckich w wyniku, których aresztowano miejscowego aktywistę – Stefana Śmietankę. W jego obronie stanęli wszyscy miejscowi działacze wszczynając społeczną akcję interwencyjną. Zabiegi te okazały się jednak nieskuteczne, samego zaś Śmietankę dnia 2 listopada rozstrzelano.
W niepodległej ojczyźnie, w listopadzie 1918, Bojanowski od razu aktywnie rzucił się w wir nowej pracy. Stanął na czele akcji katolicko-narodowej na terenie swego mławsko–przasnysko–ciechanowsko-makowsko-pułtuskiego okręgu wyborczego w pierwszych, powszechnych wyborach do Konstytuanty. Z wielkim oddaniem i nie mniejszą tudzież pieczołowitością organizował gminne chrześcijańsko-narodowe komitety wyborcze. Podczas jednej z wielu przedwyborczych akcji na zebraniu w Makowie Mazowieckim miał miejsce pewien incydent rzutujący na obraz przedwyborczej gorączki. Mianowicie, pod wpływem agitacji Bojanowskiego tamtejsze środowiska robotnicze zażądały na piśmie od kandydatów na posłów, aby w przyszłym Sejmie postawili wniosek o pociągnięcie do odpowiedzialności „niejakiego Stanisława Thugutta, który śmiał swą świętokradczą rękę podnieść na majestat Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, zdejmując koronę z głowy orła, godła Państwa”20.
W dniu 26 stycznia 1919 wybory odbyły się jednak spokojnie, bez większych zakłóceń. W Ciechanowskiem potwierdziły się jedynie przypuszczenia, że okręg ten był na wskroś katolicki o zabarwieniu społecznym-umiarkowanym i narodowym. Spośród 145.945 ogółu głosujących, zblokowane listy narodowe wybrało aż 106.137 osób, co stanowiło blisko ¾ elektoratu. Po proporcjonalnym zaś przeliczeniu okazało się, że osiem przyznanych na okręg mandatów przypadło w całości blokowi narodowemu. W gronie posłów ziemi ciechanowskiej znalazł się i Bojanowski otrzymując największą proporcjonalnie liczbę głosów w powiecie21.
Niemalże w przeddzień posiedzenia inauguracyjnego Sejmu posłowie-elektowie Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego i Chrześcijańskiej Demokracji zawiązali ugrupowanie parlamentarne Związek Sejmowy Ludowo-Narodowy. Z ramienia klubu Bojanowski zasiadał, jako członek kolejno w komisji administracyjnej, aprowizacyjnej, ochrony pracy, petycyjnej (sekretarz) i wodnej dając się poznać, jako wybitny znawca spraw samorządowych.
Z trybuny sejmowej, po raz pierwszy przemawiał na 43 posiedzeniu Sejmu w dniu 30 maja 1919 w sprawie rezolucji do projektu ustaw w przedmiocie ulgowych pożyczek dla drobnych przemysłowców i rzemieślników. W kilku słowach domagał się, aby w sprawie udziału robotników w zyskach przedsiębiorstw, które takową pożyczkę uzyskały, dążyć do powielania wzorców z krajów, które praktykę akcjonariatu miały już za sobą.
Na początku sierpnia, w rozprawie szczegółowej nad projektem ustawy o zabezpieczeniu sprzętu i zasiewów rolnych wzywał do jak najszybszego jej uchwalenia, „bo organizacja komisji rozjemczych jest u nas dotąd niezupełnie rozpowszechniona. Mamy dopiero 10 inspektorów pracy rolnej, a komisje rozjemcze nie istnieją jeszcze we wszystkich powiatach. Otóż właśnie w tych powiatach nieobjętych mogą się trafiać zatargi, które nie będą na razie rozstrzygnięte, a które w razie strajków grożą zawikłaniem, grożą interesom całego kraju przez narażenie na straty zarówno robót żniwnych jak i jesiennych”22.
93 posiedzenie Sejmu pod koniec października, zdominowała dyskusja nad ratyfikacją konwencji polsko-francuskiej o emigracji i imigracji. W imieniu swoim i Klubu Bojanowski zapowiedział głosowanie za traktatem, przy czym słusznie wnosił o rozciągnięcie opieki nad tymi Polakami, którzy nie z własnej woli znaleźli się, jako jeńcy niemieccy we francuskich więzieniach.
Na kolejnym chronologicznie posiedzeniu Sejm zajął się ustawą o doraźnej pomocy dla bezrobotnych. W dyskusji szczegółowej, Bojanowski, jako członek Komisji ochrony pracy, opowiadał się za ograniczaniem wydatków państwa, które w nowej rzeczywistości sprostać musiało zbyt wielu problemom na raz. Za przykład do naśladowania podawał samorząd poznański, gdzie bezrobotnym wynajdywano zajęcie w bezpośredniej bliskości ich miejsca zamieszkania.
W następnym, 1920, na ostatnim marcowym posiedzeniu Sejmu głos zabrał w rozprawie nad ustawą o Kasie Chorych. Z niejakim przekąsem Bojanowski krytykował jej postępowy charakter, który postulował zróżnicowanie kategorii zawodowych w dostępie do świadczeń zdrowotnych. Nie inaczej pobrzmiewał jego stosunek do tych ustawowych zapisów, które faworyzowały siły lekarskie w miastach kosztem sił na prowincji. W dalszej kolejności zapowiadał, że w głosowaniu poprze poprawki ograniczające obowiązkowe ubezpieczenia do niezbędnego minimum dla osób zarabiających poniżej 30 000 marek miesięcznie. Wreszcie ogłosił, że zagłosuje za poprawką dającą chorym swobodny dostęp do lekarzy, którzy cieszą się powszechnym zaufaniem, a nie do takich, co niejako z urzędu kształtować mają rejonizację usług medycznych.
W blisko rok później, ta sama Komisja Ochrony Pracy, przedłożyła Sejmowi do uchwalenia projekt noweli do ustawy o załatwianiu zatargów zbiorowych pomiędzy pracodawcami, a pracownikami rolnymi. W sprawie rezolucji do niej Bojanowski piętnował dotychczasowe jej nadużywanie. Mianowicie, zarzucał kierownictwu Związku Zawodowego Robotników Rolnych podżeganie do strajków i unikanie odpowiedzialności za łamanie prawa, zaś sądom doraźnym karanie „miecza, a nie ręki, skąd pochodziła dyrektywa i instrukcja”23. Przychylał się przy tym do zasady, aby w nowych przepisach nie ujmować zbyt ściśle rozróżnienia, co do wysokości kary, jakie ponieść miał pracodawca, a jakie pracownik. Bliższe mu było natomiast stanowisko, które określało, w jakich granicach należałoby stosować karę grzywny za uchylanie się od obowiązków nałożonych przez inspektorów pracy i Komisje Rozjemcze.
Na 245 posiedzeniu Sejmu dnia 30 lipca 1921 znowu dał o sobie znać jego wnikliwy umysł. Tym razem posłowie debatowali nad nowelą do ustawy o wydzierżawianiu i zagospodarowaniu nieużytków rolnych. Bojanowski, niejako z gruntu przekonany o swej słuszności, nie mógł nadziwić się, że Rząd popiera zintensyfikowanie upraw zbożowych na odłogach kosztem produkcji hodowlanej. Plany te przeczyły nie tylko zdrowemu rozsądkowi, ale nawet naturalnym zasadom gospodarzenia, które nakazują przecież część użytków trzymać w stanie ugoru i rok rocznie przeznaczać je pod pastwiska. Idąc za ciosem wytykał Rządowi zaniedbania w sprawach zasadniczych tj. scalania i parcelacji gruntów, z których jedna jak dotąd nie ruszyła z miejsca, druga zaś utknęła w martwym punkcie w przeciążonych pracą urzędach ziemskich.
W następnym, ostatnim roku swej sejmowej działalności, przyszło mu stanąć w obronie chyba najważniejszego aktu prawnego kończącej się kadencji – o gminie wiejskiej. Na dwóch kolejnych, kwietniowych posiedzeniach, jako sprawozdawca Komisji Administracyjnej, szeroko przedstawiał posłom kulisy dochodzenia do zredagowania ustawy w obecnym jej kształcie. Z wrodzoną sobie precyzją komunikował, że najdłużej ścierały się z sobą poglądy o zasadność tworzenia gmin zbiorowych. Dopiero wyliczenia ekspertów, którzy oszacowali, że gminy zbiorowe są mniej kosztowne i bardziej wydajne od jednowioskowych zamknęły usta nieustępliwym oponentom. Nie udało się natomiast znaleźć optymalnego rozwiązania, co do sprawy podstawowej czy w układzie administracyjnym trzecim stopniem samorządowym będzie gmina czy też gromada. Podobnie jak w poprzednim przypadku za silne okazało się przywiązanie dawnych dzielnic do „własnego” ustroju gminnego. Ponieważ żadna ze stron nie chciała uznać racji drugiej postanowiono, że sprawa podziału kompetencji „należy do sejmików wojewódzkich, które dla każdego województwa opracują statut wzorowy, na podstawie, którego każda gmina ma przeprowadzić podział między zakresem spraw gminnych, a gromadzkich”24. Kładąc zaś kres dalszej dyskusji Bojanowski konstatował, że samo życie zweryfikuje te ustalenia i wykaże, która z jednostek samorządowych wytrzyma próbę czasu oraz zjedna sobie tym samym większe zaufanie. Na kolejnym posiedzeniu, odpierał też zarzuty, że ustawa może zbiurokratyzować oddolne inicjatywy łączenia się gmin w jedno, że niejasnym jest, kto z dobra gminnego może korzystać i na jakich zasadach, że przyjęcie ustroju gminy zbiorowej zaburzy stosunki narodowościowe, że w końcu „ludność będzie musiała do siedzib gmin zbiorowych odbywać bardzo dalekie wyprawy”25.
Z trudnym problemem natury społecznej, Bojanowskiemu jeszcze raz przyszło się zmierzyć na jednym z ostatnich posiedzeń Sejmu, we wrześniu 1922, a mianowicie w przedmiocie noweli do rosyjskiej i austriackiej ustawy dotyczącej wymiaru grzywien za przekroczenie przepisów prawnych o stosunku pracy w przemyśle. Na marginesie rozważań o wysokości przewalutowania i ustalenia dalszej relacji do szybko deprecjonującej się marki, postulował, aby robotników za drobne wykroczenia karać nad wyraz łagodnie do wartości ich dziennego zarobku, przemysłowców zaś nieco dotkliwiej, lecz też bez jakiejś specjalnej przesady. Według Bojanowskiego karanie powinno mieć charakter porządkowy, a nie represyjny, bo w przeciwnym razie jej nadużywanie mogłoby wymknąć się spod kontroli i zaostrzyć konflikty prowadzące nawet do nieuzasadnionego zwalniania pracowników włącznie.
W krajobraz jego parlamentarnych dokonań znakomicie wpisały się także nagłe wnioski, jakie przyszło mu złożyć na ręce marszałka i to nie, dlatego, że było ich ledwie kilka26.
Na szczęście posiedzenia Sejmu i praca w jego Komisjach nie pochłaniały go bez reszty. Pozostawał nadal wierny swym dotychczasowym pasjom, w pierwszym rzędzie zakładaniu nowych placówek oświatowych i stowarzyszeń spółdzielczo-rolniczych. Koniunktura na tego typu przedsięwzięcia była wciąż niemała. W styczniu 1919 został współzałożycielem Stowarzyszenia Pożyczkowo-Oszczędnościowego w Lekowie, a w dwa i pół roku później nawet członkiem jej Rady Nadzorczej.
W trudnym okresie inwazji bolszewickiej na Polskę, latem 1920, Bojanowski wraz z rodziną przebywał poza majątkiem, w Warszawie. Późniejsze jego relacje ujawniły, że służba dworska zachowała się z nielicznymi wyjątkami na ogół poprawnie. Wprawdzie na żądanie bolszewików wyłoniony został Komitet Rewolucyjny z ekonomem na czele, nie mniej jednak nie pozwolił on sobie na grabież majątku. Nie wiadomo zresztą jak sprawy dalej by się potoczyły, gdyby nie akcja dywersyjnego oddziału kawalerii polskiej, w czasie, której pochwycono, a następnie rozstrzelano sowieckiego komisarza gminnego.
W wyborach do pierwszego po wojnie Senatu, w listopadzie 1922, Bojanowski został senatorem z okręgu warszawskiego przytłaczającą ilością głosów. W całym zaś obwodzie Chrześcijański Związek Jedności Narodowej zebrał ponad ½ kresek wyborczych i 5 z ogólnej liczby 7-iu dostępnych mandatów27. Do końca zaś kadencji w 1927, zasiadał w charakterze członka w komisji administracyjnej i prawniczej, a później z nadania także w komisji kontroli długów państwowych28.
Jak mało, kto miał znać się na omawianej rzeczy, zaś wiedzą prawniczą posługiwał się na tyle sprawnie, że umiejętność ta stawiała go w gronie tych senatorów, których słuchało się z niekłamaną wręcz przyjemnością. Na początku lipca 1923, można było się o tym przekonać w dyskusji nad poprawką do art. 2 ustawy o zmianie granic miejskich w b. dzielnicy austriackiej. Uzasadniając wniosek o jej skreślenie nie zawahał się zacytować przepisów prawa o Najwyższym Trybunale Administracyjnym, które jego zdaniem w wystarczającym stopniu chroniły interesy samorządów przed nieuzasadnionym interwencjonizmem państwa.
W marcu następnego roku, w rozprawie nad sprawozdaniem w sprawie przyjścia z pomocą rolnictwu, Bojanowski uważał, że skutecznym antidotum na zapaść w rolnictwie mógłby okazać się masowy skup, a następnie wywóz nadwyżki produktów rolnych na rynki zachodnie, gdzie popyt obecnie przerastała podaż. Z drugiej zaś strony uspokajał, że nie grozi nam ogołocenie się z zapasów, bowiem tabor kolejowy nie jest w stanie przewieźć do następnych żniw nawet czwartej części zmagazynowanego przez państwo zboża.
W ścisłym związku z tą kwestią, pozostawała ustawa o uregulowaniu stosunków celnych, którą w lipcu 1924, Bojanowski, jako sprawozdawca, referował w imieniu połączonych Komisji Gospodarstwa Społecznego i Prawniczej. Z mocy ustawy Komisje postanowiły ująć Rządowi, a zachować sobie szereg pełnomocnictw w zakresie stosowania opłat i zakazów wywozowych. Przy tym jej członkowie uznali za niedopuszczalną swobodę, jaką Radzie Ministrów zgotował Sejm, nadając prawo do ustalania wysokości cła wywozowego. Komisje uważały, że taka wolność „naraża na wstrząsy życie gospodarcze, że nie może być żadnej kalkulacji i żadne zamierzenia gospodarcze nie mogą być oparte na trwałych podstawach, bo w każdej chwili mogą wyjść zarządzenia, które zmieniają warunki produkcji przez zmianę opłat celnych”29. Nie inaczej sprawy się miały z zakazem wywozu niektórych surowców. Komisje zaproponowały, aby z zakazu tego wyłączyć produkty pochodzenia rolniczego, jako, że ich wywóz nie groził już niedostatkiem w państwie. Nadto wyszło na jaw, że ograniczenie to mogło jedynie uderzyć w podstawy wspólnej egzystencji, bo „ludność wiejska zbiedniała, musi się powstrzymywać od nabywania wszelkich towarów, czy to lepszych narzędzi, czy nawet odzieży, w ogóle wszelkich produktów przemysłowych, nie może dać zarobku ani rzemieślnikowi w mieście, ani handlującemu”30.
W kolejnym, 1925, Bojanowski przemawiał aż 8-krotnie w sumie na 6 różnych posiedzeniach Senatu. W styczniu, w przedmiocie ustawy o pokrywaniu kosztów leczenia ubogich Żydów, popierał zniesienie podwójnego opodatkowania gmin żydowskich. Ubolewał, że skoro zostały one już raz opodatkowane przez lokalny samorząd to, czemu obciąża się je dodatkowo kosztami hospitalizacji w szpitalach komunalnych.
W kwietniu, natomiast rozprawiał nad niesprawiedliwością, jaka tym razem istniała w opodatkowaniu pogłowia na terenie b. zaboru rosyjskiego. Spośród wszystkich trzech zaborów tylko w rosyjskim obowiązywał hodowców podatek procentowy od obrotu handlowego, pogłówny od sztuki inwentarza oraz pośredni w podatku ziemskim i miejskim. Bojanowski zapewniał, że wraz z wejściem w życie nowego ustawodawstwa uchylającego niektóre przepisy rosyjskiej ustawy lekarskiej ostatecznie zniesiona zostanie ta nierówność, a wielość podatków zastąpiona jednym-obrotowym.
W następnym miesiącu, na forum senackim, stanęła sprawa zmian i uzupełnień do ustawy z 1923 o scalaniu gruntów. Tak szybka zmiana prawa stała się konieczna z powodu opieszałości urzędów ziemskich, które miast sprawy kończyć coraz bardziej je rozwlekały. Na skutki tej sytuacji, Bojanowski narzekał, że „możemy sobie tylko wyobrazić, na jakie straty był narażony rolnik, który 3 do 4 lat czekał na otrzymanie swego działu scaleniowego, bo nie mogąc gruntów, które posiadał traktować, jako swoje, traktował je, jako cudze i odpowiednio też je uprawiał”31. Kontynuując nie ukrywał, że odciążenie komisarzy ziemskich choćby z części obowiązków przez mierniczych przysięgłych polepszyłoby jakość wykonywanej pracy. Według niego rygorystyczne narzucenie instancjom odwoławczym krótszych terminów i w ogóle skracanie ich wszystkim pozostałym instytucjom z pewnością dopomogłoby całemu procesowi. Nowela zakładała dalsze ograniczenia w ilości instancji, do których odwoływać się mógł poszkodowany rolnik z czterech do dwóch. Z drugiej zaś strony nadzwyczajnie poszerzała pakiet ulg kredytowych na poczynania okołoscaleniowe w radykalizmie swym posuwając się nawet do zwalniania z niektórych opłat włącznie. Wraz z tymi zmianami „postępowanie scaleniowe nie powinno trwać dłużej niż 1 ½ roku tzn. scalenie zapoczątkowane na wiosnę jednego roku będzie po żniwach następnego roku zakończone”32.
We wrześniu, miała miejsce chyba najgorętsza debata senacka, a mianowicie o projekcie ustawy o wykonaniu reformy rolnej. Bojanowski bronił w niej stanowiska kół ziemiańskich i wzywał, aby nie traktowano ich „jako obywateli drugiego rzędu, na których niekorzyść tłumaczy się wszystkie postanowienia Konstytucji”33. Wyraził też przekonanie o konieczności poprawki do artykułów o oszacowaniu przymusowo wykupionych majątków i wynagrodzeniu za nie, które w brzmieniu sejmowym dalekie były od elementarnego poczucia sprawiedliwości.
Z końcem roku, tuż przed świętami, Bojanowski jeszcze raz tym razem, jako sprawozdawca Komisji Administracyjnej, zreferował krótką ustawę o utworzeniu województwa wileńskiego. Nie wzbudziła ona jednak większych emocji i w pierwszym czytaniu przeszła bez echa.
W styczniu następnego 1926, przemawiał aż trzykrotnie, ale za to w sprawach pomniejszych. Raz, w przedmiocie noweli do ustawy o szczepieniu ospy, gdy protestował przeciwko arbitralnemu obciążaniu gmin wiejskich wszelkimi kosztami akcji z niejako celowym pomijaniem miast niewydzielonych. Kolejne dwa razy, w sprawie o pokrywaniu kosztów leczenia ubogich w szpitalach w b. zaborze rosyjskim, podczas, których piętnował nadużycia tych członków gminy, którzy tylko z imienia zapisani do ksiąg meldunkowych, notorycznie korzystali z przywileju leczenia się w miejscowych zakładach opieki zdrowotnej.
W swej jak się później okazało, ostatniej wypowiedzi senackiej na temat ustawy o cudzoziemcach, jeszcze w marcu tego roku, dał się poznać także z innej, nieco może zachowawczej strony. Mianowicie, wzywał do nie rozluźniania stosunku do cudzoziemców przez wzgląd na podobne ograniczenia stosowane w państwach ościennych. Za to przekonywał, że „musimy na zmianę tych stosunków, czekać do chwili zawarcia odpowiednich umów”34.
W 1928, usunął się z życia politycznego pozostając jedynie we władzach naczelnych Stronnictwa Narodowego i Lidze Narodowej. Zmęczony zaostrzającą się walką stronnictw, nie zaniechał jednak pracy społecznej. Jeszcze w tym samym roku, zaczął pojawiać się na posiedzeniach Komitetu przy Centralnym Towarzystwie Rolniczym. We wrześniu, w dyskusji nad wnioskami popierającymi przeprowadzenie układów o połączeniu instytucji rolniczych b. zaboru rosyjskiego, popierał stanowisko kół solidaryzujących się z deklaracjami prezesów obu konkurencyjnych central związkowych. Deklaracja ta zakładała unifikację struktur Związku Polskich Organizacji Rolniczych (aktualnie w unii z C.T.R-przyp. aut.) z Centralnym Związkiem Kółek Rolniczych. W kwietniu następnego roku, gdy likwidacja Centralnego Towarzystwa Rolniczego była już przesądzona, Bojanowski opowiadał się za takimi zmianami statutowymi, które ustalałyby quorum zebrania likwidacyjnego w Radzie Głównej na ? z statutowych jej członków. Na przedostatnim zaś zebraniu, w maju, jeszcze raz głos zabrał w sprawie niedoszacowań przy likwidacji majątku nieruchomego, w tym pominięcia w rozrachunkach niektórych zapisów testamentowych m.in. z funduszu im. śp. Stanisława Chełchowskiego35.
W następnych też latach, aż do śmierci, nadal czynnie uczestniczył w życiu społeczno-gospodarczym swego powiatu i gminy. W okresie największego bumu spółdzielczego w 1929 patronował powstaniu spółki pod nazwą Spółdzielnia Rolnicza Ciechanowska. W statucie założycielskim padło stwierdzenie, że „celem Spółdzielni jest przysparzanie korzyści członkom wspólnego przedsiębiorstwa w zakresie gospodarstwa i przemysłu rolnego, zaspokajanie potrzeb produkcji rolnej drogą kupna i sprzedaży produktów i przetworów gospodarstwa rolnego i wszelkich środków produkcji rolnej oraz zakładanie i prowadzenie przedsiębiorstw przemysłowo-rolnych”36. Spółdzielnia ta przeżyła swego założyciela ledwie o trzy lata. W czerwcu 1935, Sąd Okręgowy w Płocku postanowił wykreślić ją z rejestru spółdzielni. Likwidacja ta nie była jednak zjawiskiem odosobnionym, należałoby ją wpisać w szerszy kontekst i niejako traktować, jako zamierzoną tendencję pogłębiającą się w miarę narastania restrykcyjnego ustawodawstwa37.
W Sejmiku Ciechanowskim Bojanowski piastował stanowisko członka i przewodniczącego Wydziału Powiatowego. Z tego też nadania, został stałym delegatem do Związku Powiatów w Warszawie. W tym samym czasie, w Ciechanowie, prezesował Powiatowej Lidze Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej, w Regiminie zaś – gminnemu kółku rolniczemu. Do samego też końca patronował w Klicach - Ochotniczej Straży Ogniowej.
Po ciężkiej chorobie, zmarł dnia 9 stycznia 1932 w majątku rodzinnym przeżywszy zaledwie 66 lat 38. W trzy dni później, w Lekowie odbył się pogrzeb, który stał się okazją do zamanifestowania uczuć patriotycznych i narodowych. W ostatniej drodze na cmentarz odprowadzały go liczne rzesze przyjaciół i znajomych. Nad grobem zaś mowy swe wygłosili koledzy-parlamentarzyści i przedstawiciele lokalnych instytucji społeczno-gospodarczych. W przemówieniach tych dało się odczuć nieśmiałą próbę uchwycenia przymiotów charakteru zmarłego, że „uczuciom oddawał dużo duszy swojej, a związki przyjaźni pielęgnował z taką samą powagą i rzetelnością, z jaką uprawiał własny zagon rodzinny, z takim samym ciepłem wewnętrznym oraz poczuciem obowiązków, z jakim podejmował się w pracy społecznej”; że „nie trzeba mu było przypominać się: pamiętał o nas wszystkich, a w chwilach największych nawet trosk osobistych zawsze miał dość czasu i pamięci dla przyjaciół”; że „pod względem stosunków prywatnych z ludźmi […] tak samo jak w życiu publicznym, był wzorem prawości, wzorem szlachetności uczuć oraz zawsze żywego, chociaż dyskretnego serca”39.
Po prawdzie Bojanowski nie był ani pisarzem ani mówcą, na zebraniach politycznych odzywał się z rzadka, nie układał programów, nie pisał artykułów ani odezw. O Bojanowskim, jako społeczniku trafnie wypowiadał się Roman Dmowski, że „politykiem właściwie nie był; za wielkiego człowieka się nie uważał; osobą swoją nie robił w Polsce hałasu. Ale ten, kto blisko mu się przyglądał, musiał widzieć, że celem jego życia jest spełnić swój obowiązek na każdym stanowisku”40. Zresztą u osób tego pokroju obowiązków się nie nazywało, obowiązki się po prostu miało. Bojanowski na tyle ukochał swą pracę, że pewnie trudno byłoby mu nazywać to, co tak naprawdę jego obowiązkiem było, bowiem nie z tych względów, ale z chęci pracy płynęła w nim naturalna potrzeba służenia innym. Na co dzień zaś znany był z tego, że tryskał humorem i pogodą ducha niejako zarezerwowaną dla osób o wielkim sercu i niepospolitym charakterze. Do nikogo nie nosił w sercu ani urazy ani niechęci, zawzięty był raczej na rzeczy i na czyny ludzkie. Potrafił jednak ocenić wartość każdego, niekiedy nawet surowo osądzić czy wręcz dobrodusznie wydrwić. W stosunkach z innymi był szczery, w obejściu zaś nad wyraz prosty, tą zresztą prostotą i szczerością, co z głębi kultury osobistej niejako wypływa.
„Rocznik Mazowiecki” Tom XVIII – 2006, str. 154-172
1 Fragment wpisu Bojanowskiego do księgi pamiątkowej z okazji otwarcia Sejmu Ustawodawczego; Biblioteka Sejmowa (dalej- BS), Autografy posłów Sejmu Ustawodawczego, Warszawa 1919, s. 3.
2 Archiwum Państwowe w Płocku, Akta stanu cywilnego parafii rzymsko-katolickiej Daniszewo (1826-1903), 1865, nr aktu 18.
3 BS, Parlament RP 1919-1927 pod red. H. Mościckiego i Wł. Dzwonkowskiego, Warszawa 1928, s. 127.
4 Inspektor-pułkownik- zastępca dyrektora w dawnej szkole rosyjskiej.
5 Donacja – dobra ziemskie nadane za zasługi, w nagrodę itp. np. wojskowym, politykom, społecznikom.
6 Biblioteka Narodowa, Ignacy Mościcki-Prezydent RP, Autobiografia, Warszawa 1993, s. 36.
7 Na marginesie wspomnę, że rodzony brat Faustyna, Walenty Mościcki, poprzedni właściciel dóbr Klice, zmarł dwa lata po tragicznej śmierci swego syna Jana w powstaniu styczniowym w bitwie pod Rydzewem dnia 8 września 1963 [według inskrypcji na płycie nagrobnej na cmentarzu lekowskim].
8 Jednoarkuszowy miesięcznik przeznaczony dla ludu wiejskiego i robotników miejskich, wydawany od 1896 w Krakowie przez Romana Dmowskiego i Ludwika Popławskiego.
9 Gabriel Godlewski (1851-1909) - ziemianin, właściciel majątku Bukowska Wola w Miechowskim, twórca powstałego w 1898 Rolniczego Towarzystwa Kieleckiego.
10 Biblioteka Publiczna m. st. Warszawy (dalej - BPMSTW), „Gazeta Warszawska” z 26 I 1932 r., Nr 28, s. 3.
11 Archiwum Akt Nowych (dalej - AAN), Centralne Towarzystwo Rolnicze w Warszawie, Protokóły z posiedzeń Rady Głównej CTR (1907-1912), sygn. 3, s. 54.
12 Ibidem.
13 Franciszek Stefczyk (1861-1924), galicyjski działacz spółdzielczy, z wykształcenia historyk; zainicjował i
organizował od 1890 gminne kasy zapomogowo-pożyczkowe.
14 Archiwum Państwowe m. st. Warszawy (dalej - APW), T. Świecki, Fr. Wybult, Mazowsze Płockie w czasach wojny światowej i powstania państwa polskiego, Toruń 1932, s. 180.
15 APW, T. Świecki, Fr. Wybult, Mazowsze Płockie w czasach wojny światowej i powstania państwa polskiego, Toruń 1932, s. 113.
16 AAN, Rada Główna Opiekuńcza w Warszawie 1915-1920 [1921-22], Sprawozdania powiatu ciechanowskiego (1917-1920), sygn. 652, k. 316-317.
17 AAN, Rada Główna Opiekuńcza w Warszawie 1915-1920 [1921-22], Korespondencja powiatu ciechanowskiego (1917), sygn. 416, k. 17.
18 Ibidem, k. 24.
19 Ibidem, Sprawozdania opisowe powiatami, rękopiśmienne i drukowane (1917), sygn. 1261, k. 403.
20 APW, T. Świecki, Fr. Wybult, Mazowsze Płockie …, s. 310.
21 APW, T. Świecki, Fr. Wybult, Mazowsze Płockie …, s. 312-313.
22 BS, Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Sejmu Ustawodawczego Rzeczpospolitej Polskiej 1919-1922, 81 posiedzenie z dnia 1 sierpnia 1919, ł. 107.
23 BS, Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Sejmu Ustawodawczego Rzeczpospolitej Polskiej 1919-1922, 201 posiedzenie z dnia 21 stycznia 1921, ł. 60.
24 BS, Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Sejmu Ustawodawczego Rzeczpospolitej Polskiej 1919-1922, 299 posiedzenie z dnia 25 kwietnia 1922, ł. 8.
25 BS, Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Sejmu Ustawodawczego Rzeczpospolitej Polskiej 1919-1922, 300 posiedzenie z dnia 27 kwietnia 1922, ł. 28.
26 Ściśle mówiąc cztery, w sprawie poprawienia granic powiatów i gmin w dawnym Królestwie Kongresowym (BS, Druki sejmowe Sejmu Ustawodawczego RP 1919-22, Nr 276); w sprawie zapobieżenia brakowi odpowiednich budynków szkolnych dla wszystkich rodzajów szkół, a przede wszystkim dla szkół powszechnych (Ibidem, Nr 461); w sprawie poboru koni na potrzeby wojska (Ibidem, Nr 1786); w sprawie ułatwienia opłat na rzecz Skarbu przez pośrednictwo Państwowej Kasy Oszczędności (Ibidem, Nr 2314).
27 Szerzej: Rzepeccy Tadeusz i Witold. Sejm i Senat 1922-1927, Poznań 1923, s. 434-438.
28 W sprawie powołania do tej ostatniej zob. BS, Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Senatu I Kadencji Rzeczpospolitej Polskiej 1922-1927, 142 posiedzenie z dnia 18 grudnia 1926, ł. 3.
29 BS, Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Senatu I Kadencji Rzeczpospolitej Polskiej 1922-1927, 68 posiedzenie z dnia 25 lipca 1924, ł. 11-12.
30 BS, Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Senatu I Kadencji Rzeczpospolitej Polskiej 1922-1927, 68 posiedzenie z dnia 25 lipca 1924, ł. 26.
31 BS, Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Senatu I Kadencji Rzeczpospolitej Polskiej 1922-1927, 94 posiedzenie z dnia 13 maja 1925, ł. 22.
32 Ibidem, ł. 23.
33 BS, Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Senatu I Kadencji Rzeczpospolitej Polskiej 1922-1927, 114 posiedzenie z dnia 18 września 1925, ł. 13.
34 BS, Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Senatu I Kadencji Rzeczpospolitej Polskiej 1922-1927, 126 posiedzenie z dnia 17 marca 1926, ł. 22.
35 Stanisław Chełchowski (1866-1907) – wybitny przyrodnik, etnograf i działacz społeczny, z Chojnowa k/Przasnysza, założyciel i pierwszy prezes Centralnego Towarzystwa Rolniczego, sąsiad i długoletni przyjaciel Michała Bojanowskiego.
36 AAN, Rada Spółdzielcza w Warszawie, Spółdzielnia Rolnicza Ciechanowska w Ciechanowie (1929-1935), sygn. 2812, s. 2.
37 Szerzej: BS, Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Sejmu III Kadencji 1930-35, 119 posiedzenie z dnia 23 lutego 1934, ł. 73-76.
38 BS, Odpis aktu zgonu z Urzędu Stanu Cywilnego w Regiminie z dnia 25 czerwca 1993 r..
39 BPMSTW, „Gazeta Warszawska” z 15 stycznia 1932, Nr 16, s. 5.
40 BPMSTW, „Gazeta Warszawska” z 26 stycznia 1932, Nr 28, s. 3.