Blog

 

01.11.2018

Szczurzyca cz.5

Na koniec grasowania po lekturze „Szczurzycy” jeszcze jeden cytat i grymas komentarza co ciśnie się na usta a może i wejdzie do ust gdzie komuś posmaczy:

[…]

lubecki kościół Marii Panny został w środku wymalowany [nomen omen niektóre gotyckie malowidła ścienne Malskata po procesie zostały potraktowane per szczota – przyp. aut.] Nie tylko nawa główna i prezbiterium, także ościeża okienne i łuki arkad. Tak powstały drolerie baśniowych okien. Ukazują one osła i kurę, przy czym osioł ma igłę z nitką, kura zaś wysiaduje jajka, z których na pewno wylęgnie się zło. Widzimy raki grające ze sobą w szachy. Lisiomnich wygłasza kazanie do owcy i kozy. Dlaczego jeleń siedzi pracowicie przy kądzieli? Latające ptaki w górnym trójłuczu i między ostrołukami baśniowych okien to pewnie gołębie. W jednym z ościeży widzimy natomiast ponad ujętą w medalion głowę młodej kobiety takiej samej wielkości medalion, który ukazuje zwierzę z długim, gładkim ogonem i głową brodatego mężczyzny i którego jednoznaczność nie dopuszcza już do żadnego zgadywania; wpływy Hameln [historii szczurołapa – przyp. Aut.] na warsztat lubeckiego mistrza prezbiterium i głównej nawy są dowiedzione. W każdym razie kolebka ceglanego gotyku dała w swych malowidłach ściennych świadectwo strasznym czasom. [Malskat – przyp. aut.] przypominał cuda i przeczucia, tańce świętego Wita i tańce śmierci, wszystkie odwzorowane plagi i strachy. Niezadługo przyszła, jak mówiono: ze szczurami, dżuma i z potem śmiertelnym przyniosła to, co lękliwie przeczuwano…

[…]

Gunter Grass, Szczurzyca

Sztuka jest zawsze kontestacją nawet gdy afirmuje. Jest niczym zwierciadło jak uciekające życie, gdzie każdy widzi w nim co chce, gdzie rozbieżne gusty i współbieżna spostrzegawczość to nieodłączne przymioty człowiecze z całą niedoskonałością tego krótkiego jak miecz wejrzenia. To, przecież osły wydają się człowiekowi uparte, zaś raki zawsze chodzą do tyłu, a lis znowu przechytrza kurnik tudzież potulne owce idą na krwawą rzeź, kozy są po tamtej stronie mocy a jeleniem wciąż jest ten co przędzie i przędzie i przędzie do swej dziurawej jak sito cudzo-łożnej kieszeni oraz potem mota (się) w dzień dziennej doczesności.

Gdy czająca się przyszłość napawa nietęgim strachem, chudy jak źdźbło a i wszędobylski strach dociera jeszcze szybciej niż cios (w)razi obosiecznie. Śmiercią jest zadać kłam, że przeżyją ci najsilniejsi zaś konformizm na bank ocali od zapomnienia. A Ezop, średniowieczni miniaturzyści, w czym żywotniejsi i bracia Grimm i George Orwell wciąż są jak nieskończone te…maty.



powrót ››