Blog

 

15.02.2019

Gra w klasy cz.7

[…]

Według Arystofanesa właściwym zadaniem sofisty jest wymyślanie nowych racji [jak te mnożniki w każdym dualizmie – przyp. aut.]. Sprobujmyż wymyślić nowe namiętności albo powtórzyć minione z równym natężeniem. Jeszcze raz powracam do zanalizowania tej pascalowskiej konkluzji: Prawdziwa wiara znajdzie się dokładnie w połowie drogi między przesądem a libertynizmem.

[…]

Czemu to piszę? Nie myślę jasno, niemalże w ogóle nie myślę. Strzępy, zrywy, fragmenty, wszystko to szuka nowej formy, wtedy w grę wchodzi rytm i zaczynam pisać w tym rytmie, pisać dla niego, to on mnie popycha, a nie to, co nazywamy myślą i co tworzy prozę zarówno literacką, jak wszelką inną. Z początku jest tylko jakiś zamęt, który można zdefiniować wyłącznie za pomocą słów; z tego zamętu wyruszam i jeżeli to, co chcę wypowiedzieć (czy też to, co samo chce się wypowiedzieć), ma dosyć siły, natychmiast rozpoczyna się swing, rytmiczne kołysanie, które wynosi mnie na powierzchnię, wszystko rozświetla, łączy ów zamęt i tego, który jest jego ofiarą, w jakiejś trzeciej instancji, jasnej i niejako fatalnej: zdanie, akapit, stronica, rozdział, książka. To kołysanie, ten swing, w którym zamęt nabiera form, jest dla niego jedynym dowodem tego, że jest on potrzebny, albowiem gdy tylko ustaje, widzę, że nie mam nic więcej do powiedzenia. Jest również jedyną nagrodą za moją pracę: czuć, że to, co napisałem, jest niby grzbiet kota pod pieszczotą naelektryzowany i miarowo się wyginający. W ten sposób przez pisanie schodzę w głąb wulkanu, zbliżam się do Matek, łączę się ze środkiem - niech się dzieje co chce. Pisać - to rysować moje mandale [doskonałe jak koła – przyp. aut.] i równocześnie obserwować je, stwarzać oczyszczenie w chwili oczyszczania się;

Julio Cortazar, Gra w klasy

Bez wątpienia i zaraz też za Heraklitem pantha rei, czyli dwa razy się nie da tak samo jak i nie-myślenie w przyjemności znajduje ostateczne spełnienie.

Cyrklować w pisaniu - (się) - byle nie opisywać.



powrót ››